piątek, 9 listopada 2012

Sankt Martin


„Laterne, Laterne, Sonne, Mond und Sterne“ (Lampiony iskrzące, gwiazdy, księżyc, słońce). Co roku 11 listopada słychać za oknami ten refren na jesiennych ulicach, gdzie ciągną pochody dzieci z kolorowymi własnoręcznie zmajstrowanymi lampionami wesoło śpiewających wyuczone na pamięć piosenki. Światło świec w lampionach radośnie migoce i sprawia, że błyszczą dzieciom oczy. Wszyscy w podnieceniu oczekują widoku jeźdźca w szacie żołnierza rzymskiego jadącego na czele orszaku na dzielnym rumaku.
Als St. Martin verkleidet verteilt dieser Mann "Weckmänner" an die wartenden Kinder.

Wiele legend spiera się o tę postać, której dobre czyny i wielkoduszność znane są dobrze każdemu dziecku w Niemczech, Austrii i w Szwajcarii. Święty Marcin urodził się w 316 roku naszej ery jako Martin z Tours w Sabarii, leżącej na terenie dzisiejszych Węgier i jako młody chłopiec wstąpił do armii rzymskiej. Po chrzcie i otrzymaniu sakry biskupiej był misjonarzem i pomagał biednym i potępionym.
Zgodnie z legendą podczas przenikliwego zimna przed bramą miasta Amiens Marcin spotkał proszącego go o pomoc żebraka w podartym ubraniu. Marcin miał jednak na sobie tylko swój wojskowy płaszcz i postanowił podzielić się nim z żebrakiem. Bez wahania przeciął mieczem swój ciepły płaszcz na dwie części i oddał połowę żebrakowi, który był mu za to bardzo wdzięczny. Po tym wielkodusznym czynie Marcin wystąpił z wojska i kazał się ochrzcić, aby jako chrześcijanin pomagać potrzebującym i poświęcić się nie walce, lecz miłości bliźniego.
Ten akt miłosierdzia nie jest jednak jedyną historią opowiadaną o Świętym Marcinie do dziś. Inna legenda opowiada o tym, jak Marcin został mianowany biskupem. Był skromnym człowiekiem i nie czuł się godny urzędu biskupiego i dlatego schował się do komórki dla gęsi. Gęganie gęsi było jednak tak donośne, że mieszkańcy miasta odkryli Marcina i powołali go na nowego biskupa.
Viele Deutsche feiern am Martinstag außerdem den Geburtstag Martin Luthers, der eigentlich auf den 10. November fällt.
Jest bardzo prawdopodobne, że z tej legendy narodziła się tradycja pieczonej gęsi świętomarcińskiej, którą się zjada w dniu Świętego Marcina wieczorem po pochodzie z lampionami. W wielu miejscach jednak zamiast gęsi podaje się grzane wino, gorące kakao i tzw. Weckmänner. Są to wypiekane z ciasta figurki ludzików z glinianą fajką w ustach. Po długim pochodzie z lampionami na rześkim jesiennym powietrzu taki posiłek to dobry uczynek dla serca i strawa dla głodnych żołądków.
Do dziś jeszcze nie są znane początki miłej tradycji pochodu z lampionami. Pochód ten jest dla wielu jednak substytutem świętomarcińskiego ogniska, które rozpala się w niektórych miastach i wsiach Europy również i dzisiaj. Wcześniej było ono symbolem rozświetlającego mroki światła świętości – tak jak Marcin swoimi dobrymi uczynkami wniósł promyk nadziei w życie biedaków. Chociaż powoli zanika tradycja rozpalania wielkiego trzaskającego ogniska, to pochód z lampionami jest jednak również dziś pięknym znanym szeroko zwyczajem. Duzi i mali cieszą się z tych dziecięcych pochodów, które rozjaśniają ciemne ulice lampionami i rozbrzmiewają śpiewem: „Durch die Straßen auf und nieder leuchten die Laternen wieder: rote, gelbe, grüne, blaue, lieber Martin komm und schaue.” (Moc lampionów na ulicach: Czerwień, błękit nas zachwyca! Przyjdź i patrz święty Marcinie, ile barw na ziemię płynie!)
Źródło: Ambasada Niemiec Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz